czwartek, 21 lutego 2019

[0000] Wstęp do blogowania oraz krótka dywagacja nad losem konsumenta i jego kosmetyków


Mój pierwszy post na tym blogu zacznę od tego, co będzie przyświecało mojej twórczości blogerskiej. Kosmetykami interesuje się właściwie już od 5 lat. Nie chodzi mi o czysto kobiece zainteresowania, staram się zrozumieć ich skład i wytropić dobre jak i złe składniki w nich zawarte. Nie uważam, że wszystko co syntetyczne to złe, aczkolwiek nie trudno utożsamić się mi z opinią, że to co naturalne bywa często korzystniejsze, a wręcz lepsze.

Wybierając się na zakupy zwłaszcza te kosmetyczne wydaje mi się, że dużo z nas ulega sugestii, iż "wszystko jedno co wybiorę, każdy kosmetyk jest taki sam". Z jednej strony mamy gąszcz składników, które nic nam nie mówią, z drugiej uśmiechnięte modelki, aktorki, celebrytki zachęcające do zakupu najnowszego kremu do twarzy, maseczki czy balsamu. Nomenklatura INCI nie zachęca na sprawdzanie tyłu opakowania. Śmiem stwierdzić, że praktycznie prawie nikt tego nie robi. Jedynie martwo ocenia produkt poprzez wygląd pudełka i obietnice jego działania dane przez producenta.


Osoby, które kupują świadomie, często całkowicie przerzucają się z tych produktów "syntetycznych" na całkiem naturalne, ekologiczne. Nie zawsze chodzi o lepsze działanie danego kremu czy serum. Ja sama zdaje sobie sprawę z tego, że niektórych składników syntetycznych nie da się zamienić odpowiednikami naturalnymi, chociażby ze względu na siłę działania. Należy sobie bowiem uświadomić, że dużo z produktów kosmetycznych powstaje w bardzo niszczycielski dla środowiska sposób, także dla uszczerbku zdrowia czy życia zwierząt. Nie sądzę aby każda Pani (trzymajmy się obrazu przeciętnej Kowalskiej wchodzącej do pierwszej lepszej drogerii) zdawała sobie sprawę z tego jak testuje się poszczególne składniki i gotowe kosmetyki, czy to że dane składniki jej kremu są najtańsze jakie mógł producent wrzucić i mogą chociażby powodować alergie skórne. Nie sądzę też aby ta wiedza we wszystkich przypadkach wpłynęła na to, jakie firmy i produkty zacznie kupować.


W tym wszystkim brakuje równowagi. Równowagi i świadomości. Wiele jest niepewności, często idziemy też na łatwiznę (ja także!), bo chcąc mieć święty spokój i czyste sumienie prędzej wybiorę kosmetyk z certyfikatem "Not Tested On Animals" albo "EcoCert", zamiast sprawdzić czy ten produkt, który mnie interesuje a niekoniecznie jest całkiem naturalny spełnia jakieś wymogi i nie ma w nim czegoś, co mogło by mi teoretycznie zaszkodzić.

Dlatego też chcę ten gąszcz niepewności rozrzedzić. Pokazać na co zwracać uwagę, z czego lepiej zrezygnować. Przewertuje te informacje, dowiem się które firmy niekoniecznie certyfikujące się co mogą sobą zaprezentować i rozpiszę składniki kosmetyków. Powiem też czy obietnice producenta mogą być spełnione porównując je z INCI danego produktu. Przestaniemy iść ślepo do drogerii, przestaniemy wybierać pielęgnację ślepo jak z zawiązanymi oczami. Będzie się działo!



Źródło zdjęcia: https://www.visitmysmokies.com/blog/smoky-mountains/what-makes-the-smoky-mountains-smoky/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 beauty among INCI , Blogger